Tak jak obiecywałem, zamieszczam dla Was moją relację z pobytu na jednej z moich ulubionych,odkąd ją poznałem, wysp greckich. Korfu - najbardziej wysunięta na północ wyspa archipelagu jońskiego. Jak przyfarcicie, tak jak ja, będziecie się budzić z widokiem na morze jońskie i Albanię. Jechałem z nastawieniem, że spędzę bity tydzień jedząc rybę i pijąc tanie greckie wino, jednak ku mojemu zaskoczeniu tak się nie stało ( żarłem i piłem rzecz jasna też, bo na greckiej wyspie bez tego obejść się nie może). Po za tym, teraz jest jest grecki tydzień w jednej z sieci sklepów spożywczych, więc można dalej kontynuować konsumpcję...;)
Wiem, że wpis nieco odchodzi od tematyki bloga, ale potraktujmy to jako kawałek kultury, który może nawet kogoś zainspiruje do spakowania własnej walizki. Zarzucę dla Was kilka smaczków, bo pamiętniczka nie prowadziłem, a wszystkiego spisać też nie da rady (albo nie wypada, skoro jest to wpis kulturalny - if you know what I mean). Walorów przyrody też nie chcę wychwalać, bo jest oczywiście tak rajsko, że aż szkoda pisać - trzeba zobaczyć, zwłaszcza dla koneserów śródziemnomorskich klimatów!
UWAGA: Od razu też chciałbym Was uprzedzić, że sporo z napisanego poniżej zasłyszałem, czy też wypytałem u mieszkańców Korfu, stąd też może zajechać bardziej ambitnym pudelkiem, ale grunt, że nie sposób tego znaleźć w internecie i taki jest mój zamiar - nie opierać tekstu na żadnych źródłach. Wszystko z własnego doświadczenia! Idąc za przykładem Adriana, zdecydowałem się podzielić tekst na części, żeby Was na raz nie załadować zbyt wielką ilością informacji i anegdotek. Kolejnej części spodziewajcie się niedługo.
Ośmiornice najlepsze na świecie
W Astrakeri - małej miejscowości na północy wyspy nieopodal Sidari, gdzie zazwyczaj turyści nie docierają, ale mieszkańcy znają ją dobrze, mieści się nieduża knajpa prowadzona przez starego dziadka, gdzie podawane są, jak twierdzą liczni napotkani, najlepsze ośmiornice i kałamarnice na świecie. Tawerna The Three Brothers jest bardzo niepozorna, ale w tym tkwi cały jej urok.
Janet Jackson słynie ze swojego zamiłowania do owoców morza i jak tylko się dowiedziała o tej tawernie rybnej od razu zapragnęła skosztować greckich przysmaków właśnie tam. Jak opowiadają miejscowi, właściciel nieomal padł, gdy zobaczył wkraczającą do jego progów amerykankę w skórzanym gorsecie z piersiami na wierzchu w towarzystwie dwóch dwumetrowych ochroniarzy. Pomimo, że ręce mu się trzęsły, kontrolował cały proces przygotowania wieczerzy dla gwiazdy i wszystko poszło jak po maśle. Janet wyszła najedzona i zadowolona i chętnie rozpisywała się o tym przeżyciu w social media.
Herbert List - zdjęcie z 1938 roku |
Dobrze, że tego dnia jechaliśmy Suzuki Jimmy, bo tylko takimi małymi gówienkami można się poruszać po serpentynach i uliczkach tych górskich wioch. Zazwyczaj prowadzi przez nie jedna droga i zasadą jest tam, że pierwszeństwo ma osoba jadąca z góry, więc cofanie się serpentyną w dół BMW X6 nie należy do rzeczy najprzyjemniejszych! (chyba tylko ta czynność w tym samochodzie może być nieprzyjemna)
W jednej z tych górskich wiosek mieszka grupka staruszków, których jedynym zajęciem na co dzień jest siedzenie w oknach i oglądanie turystów, zwłaszcza gdy napatoczy się jakaś grupa autokarowa. Obstawiają one (oczywiście stawiają pieniądze/inne dobra naturalne) czy dany pojazd przejedzie czy też utknie w wąskiej ulicy między domami. A gdy już utknie, to nie pomogą tylko siedząc w oknach śmieją się i dzielą łupy. A turyści wyskakują przez lufcik na dachu. W innych wioskach (tych mniej zabitych dechami np. Mandraki w zachodniej części wyspy obok Paleokastritsy) można (a nawet trzeba) suto zaopatrzyć się w domowe rodzinne wybory Korfiańczyków, którzy przy wjeździe do wiosek, stojąc na serpentynach sprzedają wino, oliwę, miody czy ouzo (wódę). Cena za wszystko - 3€ od butelki, stąd też podszedłem sceptycznie i byłem święcie przekonany, że cwaniaki przelewają taniego winiacza ze sklepu i opylają turystom jako swoje. Do czasu aż otworzyłem pierwsze wino i doprawiłem makaron oliwą z oliwek. Aha! Jakbyście oliwę kupowali, jedna fajna Korfianka poradziła mi - im bardziej zielona tym lepsza! ;)
Wylęgarnia celebrytów czyli "the Monaco of Greece"
Wyspa cieszy się popularnością wśród gwiazd światowej sławy. Ogólnie, na Korfu jest tendencja eksponowania europejskości wyspy, o czym będzie w następnym tekście. Nie ma co się im dziwić, bo dla nas Europejczyków egzotyczne są Karaiby, a przykładowo dla Amerykanów pewnie w równym stopniu Grecja jest nieodkryta i niepowtarzalna. Upodobali zwłaszcza okolice Kassiopi i Koloura na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy. To tam jak grzyby po deszczu powstają luksusowe wille celebrytów jak i domy dla niebiednych choć zwykłych śmiertelników. Nie ma co się dziwić, bo na wszystkich innych greckich wyspach w połowie czerwca jest już łyso, a na Korfu roślinność jest niesamowicie bujna i jak się wyjedzie poza wiochy turystyczne (sztucznie pozasadzane palmami), można się na chwilę poczuć jak w buszu. Nawet drzewa oliwne są tam na tyle wysokie, że sięgnęłyby pewnie czubków rodzimych buków w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
Najbardziej tajemnicza pozostaje jednak dla mnie posiadłość rosyjskiego miliardera Romana Abramowicza, której namiętnie szukałem po całej wyspie, co od jednych słyszałem, że jest właśnie na Kassiopi, ale miejscowi mówili, że była po przeciwległej stronie - na zachodnim wybrzeżu. Mówiono także, że pozbył się willi po tym, jak zszedł na plażę, a tam siedziały jakieś postronne osoby, których nie dało rady się pozbyć (rosyjski miliarder nie dał rady?! ;) ) bo wszystkie plaże w Grecji są publiczne i nie można którejś dla siebie zawłaszczyć ( rosyjski miliarder nie dał rady?! ;) )
...
Ciąg dalszy nastąpi! ( Będzie mowa o królowej Sissi i jej letniej rezydencji, św.Spirydonie i europejskości miasta Korfu)
Tomek
http://luxedb.com/ |
Ciąg dalszy nastąpi! ( Będzie mowa o królowej Sissi i jej letniej rezydencji, św.Spirydonie i europejskości miasta Korfu)
Tomek